poniedziałek, 27 czerwca 2011

Odcinek 1

Pomysł na pisanie tego bloga przyszedł praktycznie z nikąd. Po prostu, pewnego słonecznego dnia wpadł nam do głowy ten jakże irracjonalny i szalony pomysł. Myślę, że pisanie pokomplikuje nam trochę życie, ale chcemy i będziemy to robić. Być może notki będą pojawiać się bardzo rzadko, ze względu na nasze obowiązki. Dlatego już teraz proszę się oswoić z myślą o naprawdę dłuuugim czekaniu na wpisy. Jednakże postaramy się sumiennie wykonywać ową pracę. Mamy nadzieję, że opowiadanie się Wam spodoba, drodzy czytelnicy (jeśli w ogóle ktoś to czyta?). Przyznajemy, iż jest ono z leksza zwariowane i wprost pełno w nim homoseksualizmu, zakręconych akcji i dość pikantnych opisów.  W każdym razie – znajdzie się tu wszystko po trochu. Jeśli Ci się coś nie podoba to u góry jest taki czerwony krzyżyk, możesz go nacisnąć. Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nowych notkach, proszę zostawić swoje gg lub ostatecznie e-mail, w komentarzu przy NAJNOWSZYM wpisie.
Na komentarze odpisujemy zazwyczaj nad nowym wpisem. Zapraszamy do czytania.
~~~

 Znużony pracą stróżowania nad zmierzłą, dziwną, uzależnioną od seksu bez kondomów babką, wracał do domu nieoświetloną drogą wśród lasu. Siedział nieco zestresowany w aucie wsłuchując się w rytmiczne uderzenia perkusji oraz śpiew wokalisty zespołu Rammstein. Szukał sposobu na odreagowanie od monotonii, ale nawet jego ukochana piosenka wcale mu w tym nie pomagała. Miał dość ciągłego martwienia się o starą zołzę i ciągle zastanawiał się dlaczego do cholery zgodził się być jej aniołem stróżem? - Ale się wpakowałem – myślał. Najgorsze było to, że kobieta miała już 97 lat i nadal nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie miała się pożegnać z tym światem.
Z rozmyślań wyrwał go krzyk prawdopodobnie jakiejś dziewczyny. Natychmiast zatrzymał auto, przekręcił kluczyk w stacyjce i wysiadł z wozu, zamykając go. Ponownie usłyszał krzyki, które wydawał ktoś, kto musiał być nieopodal. Pobiegł w stronę tajemniczych dźwięków i po chwili zniknął w zieleni lasu. Po paru chwilach szybkiego truchciku zauważył masywnego mężczyznę o kruczo-czarnych włosach, który silnie obejmował dość szczupłą kobietę, która na głowie miała mnóstwo drobnych warkoczyków. - Hm, bardzo ładna jest ta cnotka – powiedział w myślach lecz zaraz się za to skarcił. - Jak ja mogę w takiej chwili zwracać uwagę na jej wygląd? – zapytał cicho sam siebie marszcząc nos. Przystanął na chwilę i zaczął przyglądać się owej sytuacji.  Szarpali się, a raczej on szarpał ją, ale w taki jakiś inny sposób, bardziej intymnie, nie aż tak brutalnie. Zdzierał z niej ubrania (jeśli można tak nazwać kusą miniówkę, ledwo zakrywającą tyłek oraz prześwitującą bluzkę w siateczkę na ramiączkach). Cóż, to chyba oczywiste do czego się przymierzał. Uriel (bo tak było na imię chłopakowi), wyrwał się z chwilowego transu i momentalnie zareagował. Skoczył do faceta i natychmiast go odepchnął, krzycząc:
- Co ty sobie wyobrażasz? Wielkie nieba! Czy ty, marny człeku, zdajesz sobie sprawę z tego coś prawie uczynił?! Zdajesz sobie sprawę z tego, że owy czyn to grzech śmiertelny?! Zdajesz?! Ja cię nie będę ratował z opresji, gdy przyjdzie ci stanąć przed Sądem Niebieskim. O nie!
- Eee.. Dobra, dobra, pajacu. Możesz nam łaskawie wyjaśnić o ty odwalasz? – odezwała się dziewczyna. Wyrywając się z uścisku chłopaka i kładąc sobie zmysłowo rękę na biodro, wypychając je do przodu.
- I ty się jeszcze pytasz co ja odwalam? Co ja odwalam?! Może wypadałoby zapytać tego o to pana, co on odwala. Bardzo prawdopodobne, iż nie jesteś tego świadoma więc może ci wyjaśnię. Właśnie próbował cię zgwałcić!
- Co ty nie powiesz? Znawca gwałtów się znalazł. – zaśmiała się ironicznie dziewczyna odrzucając ostentacyjnie kuc warkoczyków do tyłu.
- Cóż za niewdzięczność! Och, Panie. Za jakie grzechy ja muszę pracować z takimi osobnikami? Zawału można dostać. Ratuję dziewoję, a ta tak mi się odpłaca. – zawołał Uriel z głową skierowaną w stronę nieba. Po chwili odezwał się znowu. – A tak w ogóle to nie przypominam sobie abyśmy przeszli na "Ty".
- To ja ci przypomnę, walnięty idioto! – krzyknęła, uderzając go torebką. – A teraz mógłbyś nas zostawić? Jesteś tu tak samo mile widziany jak dziwka w klasztorze! Przeszkadzasz.
- Przeszkadzam? A tak na marginesie to moja ciotka nieźle zarobiła w klasztorze, powinnaś się od niej uczyć.
- Przecież my tylko chcemy przeżyć upojne chwile w lesie! - zawyła desperacko.
- To czemu się przy tym drzesz w wniebogłosy?
- Wiesz, jego to motywuje i wtedy jest lepszy. - wskazała na jej towarzysza. - On płaci, on stawia zasady jak mam się zachowywać, choć niezależnie ile by mi nie zapłacił to i tak warkoczyków nie zetnę.
- No nie mogę! Seks za pieniądze! Czy ty wiesz czego się dopuszczasz, czcigodna niewiasto? To jest grzech. Nie możesz sprzedawać swojego ciała byle komu.
- Oj, weź się już zamknij. Wiesz jak trudno w tych czasach znaleźć dobrze płatną pracę? – pierwszy raz odezwał się zirytowany mężczyzna.
- Doprawdy? A więc bawcie się dobrze, kochani. Lecz pamiętajcie – nie ujdzie wam to na sucho. Stosunek płciowy przed ślubem jest zabroniony!
Odszedł z nadzwyczaj wysoko podniesioną głową, a „parę” zatkało. Wracał tą samą drogą do samochodu, tym razem się nie śpiesząc. Zajęło mu to dobre parę minut, gdyż po drodze jeszcze zdążył się wysikać i zebrać parę grzybów. Gdy wsiadł do auta to od razu spojrzał na godzinę widniejącą na małym podświetlanym paseczku.
- 21.56! Ech, i znowu cały dzień spędzony na ochronie starszej. Teraz jeszcze musiałem spotkać tych idiotów, którzy nie mają gdzie się pieprzyć.. Znowu się nie wyśpię! Znając życie, ona znowu wstanie razem z wschodem słońca. – skarżył się Uriel, gdy nagle ktoś położył rękę na bocznej, przedniej szybie. Wyrwany z zamyślenia anioł, przestraszył się, lekko podskakując. Wytężył wzrok i dokładniej przyjrzał się postaci stojącej na zewnątrz. Znał ją. To była ta dziewczyna, którą poznał zaledwie paręnaście minut temu. Delikatnie uchylił szybę i zapytał się:
- O co znowu chodzi? Facet okazał się niewystarczająco dobry? Cóż, jeśli myślisz, że ja się skuszę na twoje usługi to się grubo mylisz.
- Och, ależ to ja jestem zawiedziona. – powiedziała z ironią anielica. – A teraz tak na poważnie. Mógłbyś mnie podwieźć?
- A co to? Własnego autka się nie ma? Myślałem, że z tego co robisz są niezłe dochody.
- Skończ już. Zaczyna mnie wkurzać ten twój sarkastyczny charakter. To podwieziesz czy nie?
Nie odpowiedział jej, ale przewrócił oczami wskazując, iż może wsiadać. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i zajęła miejsce z przodu, tuż obok Uriela, spinając niesforne warkoczyki w kok. Przez chwilę jechali w ciszy. Nie trwało to zbyt długo, gdyż nieśmiertelny po jakimś czasie nastawił swoją z ulubionych piosenek, Cannibal Corpse – A cauldron of hate. W tym momencie auto wypełniała głośna muzyka z gatunku metal. Wprost ubóstwiał ten rodzaj muzyki, odprężał go, choć dla innych było to beznadziejne wrzeszczenie do mikrofonu. Nazywali ją „szatańską” choć wcale taka nie była, przynajmniej dla niego. Cóż, może to dziwne, że anioł - istota zesłana z niebios, by głosić słowo boże gustuje w takiej muzyce. Trzeba korzystać z życia, póki się je jeszcze ma. Nagle dziewczyna wrzasnęła cieniutkim głosikiem:
- Jeeeeejku! Ty znasz tę piosenkę? O matko, przecież ona jest cudowna.
- Pewnie, że ją znam. Jak mógłbym jej nie znać, skoro właśnie ją nastawiłem? Jest jedną z moich ulubionych. W ogóle ten zespół jest boski. Tworzą fantastyczną muzykę.
- Wreszcie się w czymś zgadzamy. A ich wokalista, Corpsegrinder, wymiata i dodatkowo ma świetny głos!
- Mhm, masz rację. A tak w ogóle to nie wiem jak się nazywasz. Może mi się przedstawisz?
- Och, no tak. Przepraszam. Nazywam się Amitiela. A ciebie jak zwą? - speszyła się.
- Wybaczam ci. No wiesz, nie wiem czy mogę zdradzić ci moje imię. W końcu się nie znamy, a reguła mówi, żeby nie zdradzać swoich danych personalnych obcym. - delikatnie wykrzywił usta w półksiężyc, w oczach błysnęły mu ogniki przewagi.
- Od każdej reguły są wyjątki, wiesz? A poza tym, ja już nie jestem dla ciebie taka obca. Z resztą, ja ci się przedstawiłam i niczego się nie obawiam.
- Uriel. – powiedział z przekąsem i podał jej rękę. Am wyciągnęła nawilżaną chusteczkę i przetarła jego rękę, po czym delikatnie potrząsnęła.
- Ty lepiej trzymaj kierownicę! Ja się nigdzie nie wybieram, bynajmniej nie w tym czasie. Jestem za młoda. zaśmiała się nerwowo. Jego dotyk, taki delikatny, ciepły, wywołujący dreszcze. Zaczynam go coraz bardziej lubić – pomyślała. – A tak w ogóle, bardzo ładne imię. Takie egzotyczne, takie niesamowite, takie... smaczne.
- Dobra, już dobra. Nie myśl tyle, bo to się źle skończy. Jeszcze ci się mózg przegrzeje, bo założę się, że nie jest przyzwyczajony do takowej pracy.
- Ha ha, bardzo śmieszne. To, że pracuję jako prostytutka – tak, nie boję się wypowiedzieć tego słowa na głos - nie znaczy, że jestem nieinteligentna. Po prostu czekam aż pokaże się lepsza opcja, skończyłam studia medyczne.
- Och, no tak. Ta praca jest bardzo wciągająca. – powiedział sarkastycznie chłopak.
- Aleś ty złośliwy! Skończ. - wykrzywiła usta w brzydki grymas.
- Jak sobie życzysz. Tylko miło by było gdybyś mi jeszcze powiedziała gdzie mam cię podwieźć, bo dalej nie mam zielonego pojęcia.
- Willson Street, koło tego nowego centrum handlowego. Orientujesz się?
- Tak.
Od tej pory oboje milczeli wsłuchując się w kolejne piosenki nagrane na płycie CD. Po około dziesięciu minutach byli na miejscu. Dziewczyna wysiadła z auta i zostawiła lekko uchylone drzwi, mówiąc:
- W ogóle nie powinnam ci dziękować, za to co powiedziałeś. Ale kultura osobista tego wymaga więc powiem po prostu, dziękuję.
- Nie wiedziałem, że posiadasz jakąkolwiek wiedzę na temat kultury osobistej. – uśmiechnął się zadziornie, puszczając jej oczko. – Okej, już nic nie mówię. – powiedział, gdy zobaczył minę Amitieli.
- Masz szczęście, bo nie ręczę za siebie.
- Jestem kuloodporny więc sądzę, że nic mi nie grozi. – zaśmiał się.
- Czyżby? A jesteś torebkoodporny? – powiedziała i już uderzyła go torebką w głowę.
- Auć. – wydusił, masując sobie głowę opuszkami palców.
- Masz za swoje. Dobra, ja już idę. Muszę być wypoczęta, a trzy godziny snu mi tego nie zapewnią. To na razie. – rzuciła, podając mu różową karteczkę, gdzie było coś napisane. Zatrzasnęła drzwi i odeszła.
- Mhm, cześć. – powiedział bardziej do siebie, gdyż dziewczyna była już daleko i z pewnością nie usłyszała. Otworzył zgiętą kartkę i zobaczył wypisane cyfry. Tak! Miał jej numer telefonu! Yeah! Ups.. ta radość spowodowała mniej przyjemny skutek. - Przecież niedawno się wypróżniłem! - rzucił w przestrzeń samochodu. Długo jeszcze stał na parkingu jakby zahipnotyzowany, nieobecny. Myślał o niej. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że dziewczyna jest miła. Bardzo miła i bardzo ładna. Co chwila wracał myślami do momentu, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Analizował w głowie każde jej słowo, od nowa.
- Dość. – powiedział sam do siebie. – Nie możesz cały czas o niej myśleć, przecież w ogóle jej nie znasz. Nie wiesz jaka jest naprawdę. Uspokój się, Uriel, uspokój  – powtarzał. – Masz ważniejsze sprawy na głowie. Musisz położyć się spać, bo jutro rano znowu czeka cię stróżowanie nad starszą kobietą. Koniec myślenia o Amitieli, koniec. – wmawiał sobie. - Wybaczam sobie.
Wyrzucił dziewczynę na chwilę z myśli i włączył silnik auta, po czym ruszył i zniknął za zakrętem.

~~~

Mamy nadzieję, że nikt się nie zanudził na śmierć. Niebawem zapraszamy na nowy wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz