niedziela, 1 stycznia 2012

Odcinek 5 + życzenia na Nowy Rok

 Zdrowia, szczęścia i tak dalej, ale przede wszystkim - aby inni mieli gorzej od Was. No, to by było na tyle. Nieźle dziś popiłyśmy, więc to i tak sukces, że są takie, a nie inne.
~
Tym razem słońce nie wtargnęło do jej pokoju  i jej nie obudziło. Spała dziś dłużej bowiem naturalny budzik nie miał szans przedrzeć się przed grubą warstwę zasłon. Dzisiejszy ranek był niezmiernie zimny i pochmurny. Zdarła z siebie srebrną,jedwabną pościel. Przekręciła się na brzuch, zanurzyła swoje ręce pod łóżko i poszukiwała swoich kapci. To zadanie pochłonęło ją całą, z wrażenia spadła z łóżka.Czerwona z zdenerwowania i bez bamboszy podreptała do lustra. Spogląda, spogląda i nie potrafiła powiedzieć co w nim widzi. Zasinienia pod oczami, usta spierzchnięte, a na skórze widniały jeszcze dowód przespanej nocy.O włosach dla waszego bezpieczeństwa już nie wspomnę. „Znów te przeklęte poduszki”. Postanowiła więcej nie wpatrywać się w swoje odbicie, dopóki nie ogarnie hałasu w głowie i wyglądzie. Weszła pod przyśnić, ciepła woda spłynęła po jej nagim ciele, zmywając z siebie resztki porannych nieczystości, cholera znów ma okres. Wyszorowała zęby, założyła balsam, uczesał włosy i wykonała masę różnych innych czynności o jakich mężczyźni i bokserki wolały by nie wiedzieć. „No nareszcie wyglądam przyzwoici, byłabym wdzięczna swojej pamięć, gdyby w końcu przypominała sobie z kim spędziłam ostatnią noc” Ta myśl nie była pocieszająca, najgorsze było jednak to, że nie miała pojęcia gdzie znajdują się jej majtki, no dobra dobra coś co ma grać rolę majtek. Nie miała szczególnych planów na dzisiejszy dzień, miała wolne. W Domu Romana Mądro odbywa się dziś sesja okładkowa do magazyny Gramol. Siedziała z obiema półkulami mózgu, które zajmowały się swoimi sprawami i nadwyraźeni nie zwracały większej uwagi na swoją właścicielkę. Prawa oglądała niezmiernie fascynujący, aż wręcz nudny serial, lewa natomiast bujała w obłokach na myśl o tym co można zrobić z nowo poznaną nieznajomą. Z powodu sprzecznych bodźców obie zajęły się sprawą Araela. Nie mogła dłużej udawać że nic nie miało miejsca. Koniec kropka. Wstała jak na komendę, nikt i nic nie wiem na czyją i napisała bratu aby spotkał się z nią w kawiarni „Ibiz” za godzinę. Nie chciała zapraszać go do domu, miała szerokie doświadczenie jak mogą skończyć się odwiedziny napalonych ludzi w tych progach. Miejsce było jak najbardziej neutralne, pełne ludzi i co najważniejsze bez kibla.
****
W lokalu zjawił się kilka minut po tym jak otrzymał smsa, wiercił się nie miłosiernie na niewygodnych, zakornikowanych krzesłach. Swoją drogą ciekawił się dlaczego wybrała właśnie ten a nie inny lokal. Zero komforty, zero prywatności, zero przyjemności, zero toalet. Nawet nie może dokończyć ostatniego 102 stron „Drugiego życia Bree Tanner”. Pomyślał, że w końcu zmądrzała i będzie chciała się z nim częściej spotykać i bardziej ustronnych miejscach. W końcu jest bardzo atrakcyjny, prawda? Urodą nie gardzi, we wszystkim  jest mu do twarzy, posiada auto, zalicza się do klasy średniej, co do szczęścia potrzebne jest jeszcze kobiecie. Co prawda jest jej bratem, ale w tym korupcyjnym państwie za odpowiednią sumkę, możliwe jest aby stał się dla niej wnukiem. Usłyszał trzask drzwi, odwrócił ujrzał swoją gwiazdę. Szła szykownie ubrana w dopasowane dżinsy, zwane inaczej rurkami i beżową bluzkę z głębokim dekoltem. Na jej dłoniach widniały srebrne bransoletki, a na palcach pierścionki. Czerwone buty trzaskały na drewnianej posadzce. Cóż to dużo mówić wyglądała jak zawsze niezmiernie urodziwie. Usiadła niedaleko niego, ich uda dzieliła przestrzeń kilku centymetrów wypełnionych powietrzem. W organizmie A. zachodziło mnóstwo zmian, oczywiście nie muszę tłumaczyć jakich?
-Witaj, bracie-powiedziała z ewidentnym naciskiem na ostatnie słowo, podrapała się po nosie.
-Cześć, mój psiaczku. Wiesz że nie musisz zwracać się do mnie tak oficjalnie. W naszym wypadku to nie wypada.- położył swoją dłoń na jej. Nie miał czasu aby rozkoszować się tą chwilą, dziewczyna szybko uwolniła się spod tego minimalnego uścisku.
-O co ci chodzi Oxoleczko? Myślałem, że między nami wszystko jest w najlepszym porządku, gołąbeczku.
-Było, do czasu kiedy postanowiłeś posmakować, sam wiesz czego.
-Kochanie moje najdroższe, pocałowałem cię, bo uważam że powinniśmy być razem. No wiesz stworzyć parę, a może nawet rodzinne. Czy nie zadowala cię przyszłość ku boku wspanialszego mężczyzny takiego jak ja, otoczona gromadką naszych dzieci. Nasze geny są podobne, stworzą urocze dzieciaki. Nazwiemy je kolejno Edward, Bella, Jacob, Rosalia.
-Ty chyba sobie kpisz - wstała - gdzie tu jest ukryta kamera, co?
-Nie wygłupiaj się w twoim wieku już to nie wypada. Usiądź.
-Masz jeszcze czelności mi rozkazywać. Po pierwsze nie mój do mnie „kochanie”, „gołąbku”, ja mam imię. Po drugie czy twój mózg współgra z resztą ciała? - spojrzała na jego waszmościanka schowanego na spodami i bokserkami, opamiętała się i zmieniła ciąg rozmowy. Usiadła, wypościła powietrze z ust i zaczęła spokojniejszym tonem głosu.
-Bracie, jesteśmy rodzeństwem, ta sama para ludzi udała się w związek małżeński i powołała nas do
życia. Nie chce niczego poza relacji brat-siostra.
-Możemy być rodzinną, ale w inny sposób.
-Posłuchaj mnie, może ty masz jakieś zaburzenia osobowości, potrzebujesz lekarza, tabletek, szpitala? - wyciągnęła z portfela wizytówkę i położyła ją na stół - Zadzwoń, mi kiedyś bardzo pomogli. Nie zrób niczego głupiego.
-Kocham Cię, potrzebuje twojej obecności, twojego głosu, żoneczko moja. - jego oczy nie wytrzymały i popuściły falę łez.
Wstała, zasunęła krzesło i rzuciła na do widzenia.
-Liczę na ciebie, zadzwoń do pani psycholog i załatw sobie jakąś dobrą prostytutkę. Nie jestem dla ciebie, bracie. Uśmiechnęła się znikomie, po czym odeszła czując na sobie spojrzenia sprzątaczki i barmana. Pomachała jeszcze wszystkim przez szybę lokalu i rozmyła się w tłumie.
Nie mógł znieść tego co podało jej ust. Co? On jest chory? Że on ma zgłosić się na terapię? Co, że on ma wynająć prostytutkę?
Na każde z tych potaniań odpowiedz jest twierdząca. Ale cóż może poradzić, że serce kona na widok Oxali. Kochał ją miłością czystą i niczym nie zabrudzoną. Chce być z nią, ale stanie się spokojniejszy jak rozładuje drzemiące w nim napięcie.
Zabrał wizytówkę i wyszedł. Trzasną drzwiami i nie zapłacił za posiłek. Ogarną swoje włosy, otarł łzy, wysmarkał nos. Rozpoczął myślenie.
„Skoro jej życzeniem jest to abym się leczył, to nie mogę jej zawieść. Skoro jej życzeniem jest mój stosunek z prostytutką to nie mogę jej zawieść. Zrobię wszystko co mi każe, będę jej wierny, będę jej psem, niewolnikiem i kochankiem.”
Z nadzieją w sercu udał się przed siebie.